Wąwóz Dziki czyli po czesku Divoka Soutěska w Czeskiej Szwajcarii to krótki, bo zaledwie 450 metrowy odcinek położony wzdłuż biegu rzeki Kamenice. I ten opis jest na pewno prawdziwy, tylko nie oddaje tego, co się widzi. Bo jak opisać piękno przyrody, kiedy najlepiej obejrzeć je na własne oczy? Dlatego też sami spójrzcie na zdjęcia.
Wąwóz Dziki czyli historia pewnego zakładu
Wąwóz Dziki to naturalne przedłużenie Wąwozu Edmunda. Tylko na mniejszą skalę, chociaż ciężko mi to ocenić, bo ten drugi z powodu pożaru Czeskiej Szwajcarii w roku 2022 był zamknięty (maj 2023).
To co wiem na pewno to, że skały wznoszą się tu nawet na 150 metrów nad poziomem rzeki Kamienicy i sama nazwa jest absolutnie adekwatna do tego, co się widzi. Bowiem idąc po wytyczonej a czasami także wydrążonej w skale ścieżce, po przeciwnej stronie i pode mną widzę piękną, dziką przyrodę. Wąwóz będący dziełem natury w postaci erozji oraz rzeki, która przez setki tysięcy lat drążyła tu swe koryto.
Co ciekawe, przez bardzo, bardzo długi czas Wąwóz Dziki był po prostu dziki. Nikt nim nie chodził ani nie pływał, był niedostępny dla zwykłych śmiertelników. Wszystko zaczęło się zmieniać, kiedy w roku 1877 kilku chłopa postanowiło napić się piwa w gospodzie w pobliskim Hrensku. Nie od dziś wiadomo, że po alkoholu ludzie wpadają na najbardziej szalone pomysły. Tak oto został przybity zakład o to, że pięciu chłopa przepłynie na łodziach rzekę Kamienicę na trasie Dolske Mlyn do Hrenska.
Zakład rzecz święta, zatem jak postanowili, tak zrobili. Od tej pory można powiedzieć, że zaczęła się turystyka w Divoka Soutěska. Wielki wpływ na nią miał właściciel tutejszego folwarku książę Edmund Clary-Aldringen. To on ściągnął z Włoch specjalistów, którzy wytyczyli trasy i wydrążyli przejścia. I tu od razu dopowiem, że zajmowali się oni zarówno Wąwozem Edmunda (nazwa na cześć fundatora) jak też Wąwozem Dzikim.
Spacer przez Wąwóz Dziki
Słońce stało jeszcze wysoko, samochód był zaparkowany na cały dzień w miejscowości Mezna, a ja cieszyłem się jak dziecko, eksplorując Czeską Szwajcarię. Ponieważ czasu do zachodu słońca było jeszcze bardzo dużo, a ja wspiąłem się już wcześniej na Pravcicką Bramę, postanowiłem, że zejdę zobaczyć Wąwóz Dziki.
Na początku trzeba powiedzieć, że zejście do niego to kawałek drogi i stromego zejścia (co wiąże się z tym, że w drugą stronę jest to strome podejście). Kiedy dotarłem na dół, najpierw ponapawałem oczy widokiem z mostku przerzuconego przez rzekę, a potem poszedłem dalej. Spacerując wzdłuż wytyczonego w 1898 roku szlaku idzie się w cieniu skał, ale także przechodzi pod kilkoma wykutymi w skale przejściami. Niewielu tu turystów, zatem słychać zazwyczaj tylko ptaki i szum wody. Sceneria iście bajkowa! I właśnie w takich okolicznościach w pewnym momencie dociera się do przystani. Tak, nie pomyliliście się. Dotarłem do przystani łódek, bo część wąwozu można pokonać tylko drogą wodną. Od ponad 100 lat nic się w tym względzie nie zmieniło.
Od razu napiszę, że miałem klasycznego niefarta. Otóż w momencie, kiedy zbliżałem się do końcówki wąwozu, byłem ostatni. Ostatni, który mieścił się na łódce. W zasadzie można powiedzieć, że czekali na mnie. Cóż, wypadało wsiąść i zająć jedyne dostępne miejsce. A to oznaczało ni mniej ni więcej, tylko koniecznośc zajęcia miejsca gdzieś na środku łodzi. Czyli z najgorszym możliwym widokiem na wąwóz, którym miałem płynąć wraz z 20 innymi osobami. Mógłbym powiedzieć, że nasz „flisak” stał już w blokach startowych, ale po pierwsze to była pani, a po drugie nie była w blokach, tylko oczekiwała na wyruszenie z długą żerdzią. Tym to kijem odpychała łódź od dna rzeki (lub od ścian)
Rejs po wąwozie
Jeśli kojarzycie spływ Dunajcem w Pieninach, to tu jest tak samo tylko inaczej! Tak samo bo pani przewoźniczka podczas tego 20 minutowego rejsu snuje opowieści. A inaczej ponieważ na łódce siedzi się wzdłuż burt, a w dodatku widoki ograniczają się do pionowych skał nad rzeką. I to ostatnie jest akurat przepiękne!
Płynąc przez Wąwóz Dziki pani opowiada wiele historii, ale niestety (dla mnie) czyniła to w języku czeskim. Znam osoby, które twierdzą, że polski i czeski są na tyle podobne, że rozumie większość. Dla mnie jednak są one na tyle niepodobne, że rozróżniam tylko takie słowa jak „mama” i „piwo” wraz z liczebnikami 😉
Zatem dowcipów i dykteryjek nie rozumiałem, ale Słowacy bawili się znakomicie. Polacy, którzy podczas długiego majowego weekendu stanowili w Czeskiej Szwajcarii chyba większość, nie bawili się aż tak dobrze.
Opowiadane historie na pewno dotyczyły kształtów skał, które mija się podczas rejsu, a także dwóch postaci wyrzeźbionych w drewnie, które przypominają scenę z filmu Titanic, kiedy Leonardo di Caprio zaraz pójdzie pod wodę, a jego ukochana roni łzy dryfując na jakiś drzwiach czy czymś innym, co się unosi na wodzie. Nie powiem, nawet mnie to rozbawiło. Zresztą w tym miejscu nie można mieć złego humoru, bo jest ono zjawiskowo piękne.
Wysokie skały nad nami, niebieskie niebo, plusk wody i urlop. Czego więcej trzeba od życia? Naprawdę Wąwóz Dziki czyli Divoká Soutěska jest przepiękny i z perspektywy krótkiego rejsu łodzią, wygląda jeszcze bardziej zjawiskowo.
A potem pozostało mi tylko wrócić po śladach i wspiąć się schodami w kierunku parkingu. Dziś chciałem zobaczyć jeszcze kilka miejsc w Czeskiej Szwajcarii. Co poradzić, że lubię aktywny wypoczynek, a 20km dziennie po górach czy miastach to raczej standard niż wyjątek.
Wąwóz Dziki ceny i godziny otwarcia
Wąwóz Dziki czynny jest codziennie w godzinach od 9 do 18stej. Ostatni kurs łodzią o godzinie 17:40.
- Dorośli płacą 100 koron lub 4 euro
- Dzieci (5-15 lat) zapłacą za bilet 50 koron lub dwa euro
- Seniorzy powyżej 65 lat 50 koron lub dwa euro
- Dzieci poniżej 5 lat płyną za darmo
- Można przewozić zwierzęta takie jak psy i koty – płyną one za darmo
Auto można zostawić w miejscowości Mezni Louka. Samochód osobowy to koszt 200 koron za cały dzień parkowania. Można też płacić w euro – 8 euro.