Kto mnie chociaż trochę zna, wie, że jestem fanem zamków i pałaców. Po prostu lubię piękno i geniusz ludzkiego umysłu. Choćby i o tworzenie fortyfikacji chodziło. Dlatego zamek czy też bardziej pałac w Baranowie Sandomierskim musiał znaleźć się na mojej drodze zwiedzania.
Baranów Sandomierski ma trochę nieszczęścia w swoim położeniu. Bo jak widzicie sama nazwa wskazuje, że tuż obok niego znajduje się Sandomierz. Popularny wśród turystów szczególnie po filmowych wyczynach pewnego pana w czarnej sutannie. Trudno się w zasadzie dziwić, bo przecież Sandomierz to królewskie miasto i potrafi wchłonąć na dzień czy dwa. Drugim powodem nie tak wielkiej popularności jest dojazd do Baranowa Sandomierskiego. Ten wcale nie jest łatwy – rzecz jasna jeśli nie macie własnego samochodu. W momencie zwiedzania pałacu, ja nie miałem. Na szczęście wszystko da się zorganizować, jeśli tylko ma się wolę i ochotę.
Dlatego pewnego lipcowego dnia tuż przed godziną 11 wysiadłem na wielkim placu w centrum Baranowa Sandomierskiego. Spojrzałem na mapę, sprawdziłem godziny odjazdów autobusów w przeciwnym kierunku i poszedłem w kierunku głównej atrakcji miasteczka: zamku czy jak kto woli pałacu.
Dla mnie to po prostu pałac. Przez liczne okna w wieżach i murach naprawdę trudno w bryle rozpoznać zamek. A przecież taki był początek tego założenia architektonicznego. Opis jak doszło do tych zmian, przeczytacie poniżej.
Zamek w Baranowie Sandomierskim. Krótka historia
O tym, co na miejscu zamku stało drzewiej, nikt tak na prawdę nie wie. Był to albo gród rycerski, albo wieża mieszkalna. Tak czy inaczej to co tu postawiono, miało walory obronne i taki był cel – chronić okoliczne ziemie.
Historia zamku, jaki zwiedzamy dziś, sięga roku 1578, kiedy to zakupił go Rafał Leszczyński herbu Wieniawa. To on zlecił wybudowanie tej części, która obecnie jest zachodni skrzydłem. Rzecz jasna wtedy był to po prostu prostokątny renesansowy pałac. Co zaczął ojciec, dokończył syn. Andrzej Leszczyński, czyli wojewoda brzesko-kujawski, zlecił dobudowanie trzech kolejnych skrzydeł pałacu. Dzięki temu w środku powstał piękny dziedziniec, który niektórzy zwą małym Wawelem. Cóż, ja bym nazwał to mikro Wawelem, ale nie da się ukryć, że dziedziniec ma urok i jest po prostu piękny. Krużganki są po prostu bardzo ładne. Spójrzcie sami na zdjęcia.
Po śmierci Andrzeja Leszczyńskiego, zamek w Baranowie Sandomierskim przeszedł na własność Rafała VII. Jest to o tyle istotne, że to on zlecił budowę fortyfikacji dookoła tej siedziby. Tak powstało założenie palazzo in fortezza – pałac forteca. Przydało się to podczas potopu szwedzkiego. Bo co prawda król szwedzki Karol X Gustaw wygrał bitwę w okolicy Baranowa, to szturmu na ufortyfikowany pałac nie podjął. Naciskany przez wojska Stefana Czarneckiego, odstąpił od ataku. Dzięki temu Baranów Sandomierski nie został zdobyty tak samo jak np. piękne miasto i twierdza Zamość oraz Częstochowa i Gdańsk.
Jako ciekawostkę wspomnę jeszcze, że był też czas, kiedy pałac należał do naprawdę znamienitego, bo królewskiego rodu. Ostatni Leszczyński, który był właścicielem zamku, był też ojcem króla Polski – Stanisława Leszczyńskiego. Potem pałac wielokrotnie przechodził z rąk do rąk. Działo się to na tyle często, że żaden z właścicieli nie miał czasu, by dokonać jakichś drastycznych zmian architektonicznych. To co się działo, było ewolucją, powolną, ale bez drastycznych ingerencji. Za to dodającą budowli uroku i podkreślające splendor i aspiracje ówczesnych właścicieli.
Upadek zamku
Upadek przyszedł 24 września 1849 roku, kiedy to na zamku w Baranowie Sandomierskim wybuchł wielki pożar. Ale pisząc wielki, mam na myśli ogień tak potężny, który strawił całe wyposażenie, dachy i stropy. Ówcześni właściciele nie mogli sobie pozwolić na odbudowanie ruin, dlatego to, co cudem ocalało, popadało w coraz większą ruinę. Dopiero w 1867 zamek znalazł nowego właściciela: ród Dolańskich. Odbudowali oni zamek, ale już w nie tak pełnej przepychu formie. Ale co z tego, skoro w 1898 kolejny pożar strawił znaczną część tego, co zostało odbudowane? I znów potrzebna była odbudowa. Ponownie też odbudowany zamek był skromniejszy.
Potem zaś przyszła druga wojna światowa. I o ile panowanie niemieckie nie było dla Baranowa Sandomierskiego tak dewastujące, to radziecka swołocz ze wschodu nie znała pojęcia „dobra kultury”. Aby się ogrzać paliła zabytkowymi meblami i posadzkami. Czyli dokonała podobnych zniszczeń jak np. w przecudnej urody opactwie cystersów w Lubiążu. Może tu było mniej spektakularnie, bo trupów nie wyciągali z grobów w poszukiwaniu skarbów.
Jednak to nie koniec plag nadciągających nad zamek. Polacy nie byli mniej dewastujący, bo ze starych murów pozyskiwano budulec. W sumie najmniej niszczące było trzymaniu tu składu siana, bo już hodowla zwierząt w zamkowych pomieszczeniach niestety wpływ na budynek miała.
Ratunek dla zrujnowanego pałacu przyszedł z niespodziewanej strony. W pobliskim Tarnobrzegu odkryto złoża siarki. Powstały tam zakład produkcyjny potrzebował reprezentacyjnej siedziby, by onieśmielać kontrahentów. Wybór padł na niszczejący pałac, który dzięki pieniądzom nowego właściciela zaczął odzyskiwać blask. Dziś w murach mieści się restauracja, hotel ale także muzeum, po którym kilka razy dziennie oprowadza przewodnik. Są tu też nocne zwiedzania i spacer po parku z pochodniami.
Zwiedzanie zamku w Baranowie Sandomierskim
Powiedzmy sobie wprost. Zamek w Baranowie nie należy do najchętniej odwiedzanych zamków w Polsce. Leży po prostu na uboczu, zatem trudno się temu dziwić. Część ludzi po prostu o nim nie wie. Pałac nie leży też obok większego miasta, bo wspomniany Sandomierz aglomeracją nie jest. Zresztą sam zamek interesujący jest bardziej, kiedy patrzymy na niego z zewnątrz, niż kiedy chodzimy po pomieszczeniach. Wspomniany wyżej pożar z 1849 roku naprawdę był dewastujący. Większość pomieszczeń jest pusta i nie ma co liczyć tu na przepych jaki znamy np. z pałacu w Kozłówce obok Lublina. Dla mnie zarówno patrząc na bryłę z zewnątrz, jak i na wnętrza tutejszy pałac przypomina zamek w Krasiczynie (na Podkarpaciu).
Jeśli mam wskazać miejsce, które dla mnie jest najpiękniejsze, jest to zamkowy dziedziniec. Okalające arkady przypominają w rzeczy samej taki miniaturowy Wawel. Piękne wachlarzowe schody prowadzą na arkadowe podcienia z wymalowanym na sklepieniu herbarzem. Aby temu miejscu dodać jeszcze więcej uroku, naokoło w donicach posadzono kwiaty. Jak się łatwo domyślić takie szczególne miejsce, nie mogło zostać zapomniane przez kinematografię. Zatem wiedzcie, że jeśli oglądaliście serial Czarne Chmury, to część pałacowych ujęć kręcono właśnie w Baranowie Sandomierskim.
Co więcej, po wejściu na podcienia zwróćcie uwagę na piękne portale prowadzące do pałacowych wnętrz. I tu ciekawostka! Otóż dziedziniec był dawniej na wysokości pierwszego piętra. Dlaczego? A tu wystarczy spojrzeć na mapę – tuż obok przepływa Wisła. Dawniej była ona nieuregulowana i powodzie zatapiające okoliczne pola zdarzały się dość często. Dlatego właśnie reprezentacyjne sale zbudowano na piętrze.
Pałacowe wnętrza
W tym momencie warto napisać coś o wnętrzach, żebyście mieli pojęcie, co czeka Was, jeśli przyjedziecie zwiedzać zamek w Baranowie Sandomierskim. To, że nie ma tu dawnego przepychu, to już wiecie. Ale nie jest też źle. Wraz z przewodnikiem wejdziecie najpierw do sali portretowej, gdzie na ścianach wiszą… portrety królów Polski (konkretnie cztery portrety). Piękniej i ciekawiej jest w sali obok. Mam tu na myśli Galerię Tylmanowską. Tu w odremontowanej sali pełnej stiuków nawiązujących do dawnego przepychu pałacowych wnętrz stoją stylizowane meble. Na ścianach zaś powieszono ogromne obrazy przedstawiające włoskie miasta.
W tym momencie nie można zapomnieć o Baszcie Falconiego czyli tutejszej perełce. Baszta jest miejscem, które cudem przetrwało mniej więcej takim, jakie je stworzono. Będąc w niej koniecznie spójrzcie w górę, na sufit. To tu w latach 30stych XVII wieku Jan Baptysta Falconi wykonał sztukaterie dla zlecających prace Leszczyńskich. Miało być bogato i jest bogato. To pomieszczenie daje wyobrażenie, jak pałac wyglądał za swoich najlepszych lat.
Wraz z przewodnikiem na pewno zejdziecie też do secesyjnej kaplicy zamkowej. Wiąże się z nią kilka ciekawostek. Po pierwsze taka, że witraże do niej projektował Józef Mehoffer, a autorem obrazu, będącego w ołtarzu jest Jacek Malczewski. Jak widać właściciele przy dekoracji wnętrz sięgali po pomoc sław tamtej epoki. A co jeszcze ciekawego? Otóż po wojnie w kaplicy urządzono kino!
Warto tu jeszcze wspomnieć, że w pałacowych podziemiach urządzono muzeum. Można w nim obejrzeć interesującą wystawę dawnej broni, ginące rzemiosła a także galerie zdjęć i ikonografii z różnych epok. Jest też część poświęcona najbliższej okolicy, bo w dużej sali zobaczyć można też łódź wydobytą z dna rzeki. Aha, dla lubiących przepych i drogie rzeczy, w gablocie stoi filiżanka z różowej porcelany z Ćmielowa. Różowy kolor uzyskiwany jest poprzez (między innymi, bo receptura jest tajna) dodatek złota.
Pałacowe ogrody
Zanim wszedłem do zamkowego wnętrza, pospacerowałem po ogrodach okalających zamek w Baranowie Sandomierskim. Idealnie przystrzyżone trawniki, stare drzewa, mała architektura i leżaki dla pragnących wypoczynku. Tu jest naprawdę pięknie! I w zależności z której części zamku będziemy, zobaczymy inny styl, w którym urządzono ogród. Bo jest tu pięknie utrzymany ogród francuski z całą jego symetrią.
Ale z drugiej zaś strony jest ogród w stylu angielskim z pozornie chaotycznym i przypadkowym rozmieszczeniem drzew. Nie dajcie się nabrać, tu wszystko zostało zaplanowane. Tak samo jak w ogrodzie włoskim ze starannie wypielęgnowanymi krzewami bukszpanu. Wisienką na torcie, o której opowie Wam przewodnik, będzie mający ponad 120 lat tulipanowiec amerykański. Drzewo niezwykle rzadkie w Polsce. Jeśli macie czas, warto ogrodom poświęcić więcej czasu, bo nie są one małe. Ich powierzchnia liczy około 14 hektarów i jak przystało na arystokratyczny ogród na jego terenie zobaczymy nie tylko rośliny, ale także uzupełniającą architekturę jak np. oranżerię.
Baranów Sandomierski. Ceny biletów i informacje praktyczne
Godziny otwarcia zamku
Po pierwsze przed przyjazdem do zamku śledźcie ich social media. Polecam Facebooka. Niestety dla zwykłych turystów w weekendy zamek potrafi być zamknięty z uwagi na odbywające się na jego terenie imprezy zamknięte. Wtedy pocałujecie przysłowiową klamkę.
- W sezonie wiosenno-letnim od kwietnia do końca października – 10:00 do 19:00
- W sezonie jesienno-zimowym (listopad – marzec) od godziny 9:00 do 17:00
Ceny biletów:
- bilet normalny 22 zł / bilet ulgowy 16zł
- bilet normalny na wejście do parku i na dziedziniec – 6zł normalny i 4zł ulgowy
- wystawy w przyziemiu kosztują 10zł.
Jeśli przyjedziecie zwiedzać zamek samochodem osobowym, to możecie go zaparkować przed pałacem (prawie). Za parking zapłacicie 7zł.