Zamek w Janowcu, dzięki położeniu na skarpie nad płynącą obok Wisłą zapewnia wspaniały widok na malowniczą okolicę. Dawniej była to wspaniale ufortyfikowana twierdza, ale finalnie zamek był po prostu pięknym i wygodnym pałacem. Do dziś przetrwał jako trwała ruina z muzeum.
Zamek w Janowcu nad Wisłą jest wspaniałą atrakcją turystyczną na kilkugodzinne zwiedzanie, jeśli np. akurat jesteśmy w Kazimierzu Dolnym. Można powiedzieć, że te dwie miejscowości leżą naprzeciwko siebie. Piechotą to raptem 5km spaceru w tym malownicza przeprawa promem przez Wisłę. I od razu warto powiedzieć, że obok zamku znajduje się mały skansen, który zobaczyć możemy na tym samym bilecie. Zapraszam do zwiedzania zamku.
Zwiedzając zamek w Janowcu
Spis treści
Zazwyczaj do zamku w Janowcu przychodziłem piechotą ze wspomnianego Kazimierza Dolnego, ale tym razem był to pierwszy punkt podczas wypadu na długi weekend. Cóż, niestety tego dnia padał deszcz, zatem nici ze zdjęć zamku na tle błękitnego nieba. Ale na dobrą pogodę też na pewno kiedyś trafię. Wysiadłem z autobusu z Puław, udałem się na kawę, a potem wąską dróżką obok kościoła zacząłem wspinać się na wzgórze zamkowe. Przyznam, że warto oglądać się za siebie, bo widok jest warto uwagi. Pradolina Wisły w tle, a na pierwszym planie zabudowania Janowca z dominującym gmachem kościoła. I wszystko to w jesiennej scenerii. Lubię to!
I nie zapominajmy, by patrzeć też w lewo, bo nad nami południowa ściana dzisiejszego celu. Dawniej szczyt murów wieńczyła piękna attyka, ale obecnie dawna twierdza, to trwała ruina z kilkoma miejscami, które zostały odbudowane na cele muzealne. O tym, że to ruina łatwo się przekonać tuż po wejściu na teren zamku. Stojąc na dziedzińcu przed sobą będziemy widzieli niemal tylko zrujnowane mury. Z wyjątkiem budynku po prawej stronie, który został zrekonstruowany na muzeum.
Jednak zanim wejdziemy do muzeum, koniecznie trzeba wdrapać się na najwyższy poziom krużganków. To z tego miejsca rozpościera się najładniejszy widok na okolicę oraz na ruiny zamku. Spacerując po kolejnych poziomach, warto zerkać na portale z drzwiami, bo część zachowała się do dziś i daje wyobrażenie, jak piękny to był pałac. Do dziś zobaczycie np. herb rodu Lubomirskich. I z wysokości najlepiej widać skalę upadku tego miejsca. Dawniej było tu podobno 98 pokoi i 7 wielkich komnat. Niestety przez stulecia zamek podupadł, by w XIX wieku stanowić miejsce pozyskiwania łatwego budulca. Padł więc ofiarą tego samego procederu, co słynne Koloseum w Rzymie czy amfiteatr w Chorwackiej Puli. Co wcale nie pociesza rzecz jasna.
Dziś w odbudowanej części zamku mieści się oddział Muzeum Nadwiślańskiego, gdzie prezentowana jest historia zamku. Zobaczymy tu makiety pokazujące kolejne przebudowy, a także repliki płyt nagrobnych. Jeśli jesteście miłośnikami ceramiki, koniecznie musicie zejść na niższy poziom, bo tu mieści się kilka pokoi z wystawą holenderskiego fajansu. Nie powiem, pięknie zdobionego.
Cena biletu wstępu na zamek w Janowcu w sezonie 2020 było to 12 zł za bilet normalny i 8 zł za parking. Ale jeśli zaparkujemy koło kościoła i wejdziemy na górę na własnych nogach, parking jest bezpłatny.
Zamek w Janowcu. Krótka Historia
Jak łatwo się domyślić na wzgórzu, które dominuje nad okolicą, stała już warownia. Ale była to drewniano kamienna warownia. W roku 1507 Mikołaj Firlej przystąpił do budowy potężnego założenia architektonicznego. Zamku, który budowany w stylu renesansowym miał przyćmić warownię w położonym po drugiej stronie Wisły Kazimierzu. Budowa trwała około 20 lat i kończona była już przez syna czyli Piotra Firleja. A trzeba tu powiedzieć, że ród Firlejów był jednym z najpotężniejszych w ówczesnej Rzeczpospolitej. Za potęgą, jak łatwo się domyślić szły również finanse. Z ciekawostek warto wspomnieć, że w Janowcu bywał zaprzyjaźniony z Firlejami słynny Jan Kochanowski.
A Firlejowie nie oszczędzali na siedzibie, bo niedługo po zakończeniu budowy, przystąpili do przebudowy i w tym celu w 1553 zatrudnili słynnego w tamtych czasach architekta Santi Gucciego. Po tej przebudowie pojawiły się krużganki i dekoracyjna attyka. Potem z racji ślubów i wnoszenia zamku jako wiano, twierdza zmieniała władające nią rody. Dość powiedzieć, że kolejną rodziną, która odcisnęła na niej swoje piętno wielką przebudową był ród Tarłów herbu Topór. Dlaczego o tym wspominam? Po pierwsze dlatego, że wtedy miejsce to nabrało stylu barokowego. Ale ważniejsze jest to, że to podczas tej przebudowy pojawiły się charakterystyczne dla zamku w Janowcu czerwone pasy na elewacji.
Potem historia nie oszczędzała zamku i było już tylko gorzej. Podczas Potopu Szwedzkiego pałac został częściowo spalony. Po zawarciu pokoju został odbudowany i odzyskał dawny blask. Niestety, następnie zaczął przechodzić z rąk do rąk i dla kolejnych właścicieli nie był przysłowiowym oczkiem w głowie. Niszczał. Ostatnim prywatnym gospodarzem okazał się Leon Kozłowski, który zafascynowany zamkiem w 1928 roku odkupił go za 4500 ówczesnych złotych z zamiarem wyremontowania.
Niestety miał kłopoty zarówno ze spłatą rat, jak też z remontem. I tu kolejna ciekawostka, bo… po drugiej wojnie światowej władza ludowa na mocy ustaw reformy rolnej zaczęła przejmować ziemie i pałace. Jednak zamek w Janowcu był zbyt mały, by podlegać literze nowego oprawa. I tym sposobem okazał się prawdopodobnie jedynym prywatnym zamkiem w PRLu. Nie na długo jednak, bo w 1975 roku właściciel sprzedał go skarbowi państwa. Wtedy też zaczęto remont i zabezpieczono ruiny. Tak narodziło się teraźniejsze muzeum.
Jeśli chcecie poznać historię zamku ze szczegółami, zapraszam pod ten adres.
Legenda o Czarnej Damie
Jak przystało na zamek, także i ten janowiecki może się pochwalić swoją legendą. Legendą o Czarnej Damie! Historia jest rzecz jasna prosta jak budowa cepa i tak pospolita, że aż dziw, że nie ma tu krzty finezji. Otóż legenda głosi, że Helena Lubomirska, córka ówczesnych właścicieli zamku, zakochała się w prostym rybaku. To, że rodzice nie byli szczęśliwi, to rzecz oczywista. Rybak i córka magnatów, toż nawet nie byłby mezalians. Dlatego nie mogąc wytłumaczyć dziewczynie irracjonalności jej uczucia (jakby uczucia bywały racjonalne), zamknęli ją pod kluczem. Zapewne też jak to w bajkach zamknęli ją w „najwyższej komnacie, w najwyższej wieży.”
Niestety nie było smoka, który by dziewczyny pilnował, ta… po prostu wyskoczyła z okna i dokonała żywota. Rodzice pochowali ją w kościele w pobliskim Kazimierzu. Jednak… wtedy na zamku zaczął się objawiać duch samobójczyni. Przeniesienie trumny do kościoła w Janowcu, nic nie dało. Duch Czarnej Damy wciąż podobno objawia się na zamku.
Skansen w Janowcu
Tuż obok zamku znajduje się mały skansen. Rzecz jasna nie ma tu co liczyć na ogrom wiejskich chałup do zwiedzenia, jak ma to miejsce np. w skansenie w Lublinie lub Sanoku. Jednak na pewno warto tu wstąpić. Tym bardziej, że to w cenie biletu na zamek.
Główną atrakcją jest szlachecki wiejski dwór ze wsi Moniaki. Dwór został tu przeniesiony z wyżej wymienionej wsi, gdzie po prostu niszczał i tu dostał drugie życie. A uratować go na pewno było warto, bo zbudowany w latach 1760-1770, widział wiele. Zresztą, przecież Polska kiedyś była drewniana, po prostu do naszych czasów przetrwało dość niewiele z tego starego bogactwa drewnianej architektury. Cóż, drewno płonie szybko, a wojen na terenie Polski było co niemiara. Na szczęście troszkę tej architektury pozostało, jak chociażby drewniane cerkwie na Podlasiu, a także na Podkarpaciu.
Wróćmy jednak do dworu z Moniaków, bo to piękny przykład dawnej symetrii. Kryty gontem, z winem wijącym się po ganku, w jesiennej scenerii wygląda po prostu pięknie. Równie ciekawy jest w środku, bo wnętrza pokazują, jak żyła dawna szlachta. Typowy ziemiański dom z dawnym wyposażeniem. Co ciekawe, że są tu pokoje gościnne, zatem jeśli macie chęć spędzić noc we dworze, to na co czekacie?!
A po tym jak wyjdziecie z dworu, nie zapomnijcie przypadkiem skierować swoich kroków do wielkiego budynku po prawo. Przed Wami spichlerz, a w nim kolejna wystawa. Tu obejrzycie wystawę dotyczącą życia w dawnym Janowcu i okolicy. Są tu np. zdjęcia krów przeprawianych na łodziach na drugą stronę rzeki oraz na wyspy, by mogły się wypasać. I jest też duża łódź, jakimi kiedyś regularnie pływano po Wiśle. Kiedyś oznacza jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Poza tym jest jeszcze ogromna stodoła i kilka zabudowań gospodarczych, ale nie można ich oglądać z wewnątrz.
Na obiad do Janowca
Rzadko na moim blogu można spotkać recenzje kulinarne. Ale tym razem nie mogę się powstrzymać! Bo jeśli będziecie zwiedzali zamek, warto przejść się na dół do restauracji Maćkowa Chata. Tu w karcie lokalne specjały ze słynnymi kluskami janowickimi na czele. A do tego np. sos grzybowy i potężny schabowy poezja smaku i niebo w gębie! Do popicia wina z lokalnych winnic, a także craftowe piwo z Browaru Zakładowego. Ceny umiarkowane, porcje potężne, zatem idąc piechotą do Kazimierza Dolnego ledwo się toczyłem!”
Aha, idąc piechotą z promu do Kazimierza, możecie wstąpić do malowniczego Mięćmierza. Jeśli macie czas, to warto, bo piękny stąd widok na dolinę Wisły oraz to taki mały, nieformalny skansen.
Prom Janowiec – Kazimierz Dolny
W sezonie przy stabilnym stanie wody codziennie brzegi Wisły oraz Janowiec i Kazimierz Dolny łączy prom. Prom pływa bez rozkładu, ale odpływa, kiedy są chętni do przeprawy. Kiedy czekałem na janowickim brzegu rzeki, przeprawa została uruchomiona dla jednego tylko samochodu. W drogę powrotną prom wiózł tylko jednego pasażera. Mnie.
Cena biletu na prom Janowiec-Kazimierz Dolny to 7 zł za bilet normalny, 5 ulgowy i 12 zł za samochód osobowy. Płynie się kilka minut.
I na koniec mała śmiesznostka. Kiedy zszedłem z promu z naprzeciwka nadchodziła para. Dziewczyna widząc mnie zadała pytanie:
– Ten prom to do Janowa?
– Tak, do Janowca.
– Tego od koni?
– Eeeeeeeeeee? NIE?!